O komunikacji, część III
W komunikacji dobrze jest wiedzieć: jak mówić, jak słuchać i o czym mówić…
Jak słuchać, jak mówić … o tym było ostatnio.
Dzisiaj trochę o tym, o czym mówić … o jakości tego, co jest pomiędzy w komunikacji.
A mianowicie o emocjach …
W komunikacji bywa od nich gęsto. Nie ważne w zasadzie, czy rozmawiamy o trudnościach, złości, czy o marzeniach, pragnieniach …
Emocje dla wielu są obciążające. Wynika to często z tego, że bierzemy je bardzo osobiście. Emocje, których doświadcza jedna ze stron komunikacji od razu przez drugą brane są, jako osobisty atak, afront, przytyk.
Pojawienie się emocji sprawia dość często, że adresat komunikatu przestaje zwracać uwagę na warstwę tekstową zdań. Adresat często jest dotknięty emocjami nadawcy. Jakby to, co powiedziane trafiło niczym list do odpowiedniej przegródki u adresata … I tak w rzeczywistości jest…
Ale trochę inaczej, niż większość zwykła ten list odbierać … Ponieważ to, co tak bardzo dotyka jest informacją o nas samych.
A nie o treści listu i nadawcy.
Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego informacja „Czuję smutek”, bądź po prostu czyjś płacz … potrafi zrodzić:
złość i powodować atak („przecież nie chciałem! Zawsze to moja wina”),
smutek („co mam z tym zrobić? Jak pomóc?”),
żal („może to ja jestem znowu za to odpowiedzialna?!”),
satysfakcja („dobrze Ci tak!) ?
Czyjeś emocje budzą w nas … emocje, ponieważ trafiają do odpowiedniej szufladki, do odpowiedniej przegródki, na której adres był:
Jan Kowalski
Odrzucenie 3a/15
72-451 Poczucie winy
Anna Nowak
ul. Nadodpowiedzialności 53
81-323 Nie zostawiaj mnie
Honorata Iksińska
Aleja Pretensji 124a
43-981 Wstyd mi, za moje potrzeby
I tak dalej, i tak dalej … Emocje, które mamy w sobie w związku z komunikatem, jaki jest do nas kierowany, często zdarza się, że są naszym wewnętrznym zranieniem. Czymś co jest w nas od bardzo dawna i w związku z tym, na czyjś płacz reagujemy złością .. np. dlatego, że sami nie dajemy sobie prawa do łez, albo dlatego, że nie mieliśmy mocy, jako dziecko by pocieszyć kogoś bliskiego. I to są te adresy. Bardzo precyzyjnie wysyłane listy, pod konkretny adres (zranienie) …
Jeśli spojrzeć na emocje, jak na informacje … Informacje o mnie, o nadawcy, o niezaspokojonych potrzebach… Czy to nie budzi większej lekkości? Czy nie pojawia się większe pole do manewru?
Oczywiście mogę myśleć, że skoro ktoś płacze to jest to moja wina, albo że w zasadzie to dobrze mu tak, bo mnie tak zranił, że niech teraz cierpi… Ale mogę też pomyśleć, co ta emocja niesie za informacje … Być może mówi tylko „ona jest smutna”, „ona czuje się zraniona”, „bardzo jej na czymś zależało, a to straciła” …
Myślę, że tak jest po prostu łatwiej. Lżej. Przyjemniej. I tam jest miejsce na komunikację. Tam jest miejsce na słuchanie („Widzę, że jest Ci bardzo ciężko z tym, co się wydarzyło. Czuję, że straciłaś coś bardzo ważnego i potrzebujesz czasu na przeżycie tej straty.”), jest tam też miejsce na mówienie („Czuję złość, gdy płaczesz … Nie umiem poradzić sobie z tym, że mogłam Cię zranić. Przecież nie chciałam, a widzę, że czujesz się bardzo dotknięta, nie wiem, co z tym zrobić. Powiedziałam tylko o swoich potrzebach.). Jest tam miejsce na widzenie siebie nawzajem, a więc bycie bardzo blisko … Na budowanie relacji. Na bycie odpowiedzialnym za swoje potrzeby i na nie bycie nadodpowiedzialnym za to, co po drugiej stronie. Jest miejsce na rozwój własny, na odrzucanie i na leczenie starych zranień.
A więc, Ty .. Ty jako nadawca co wysyłasz …. ?
Ty …
Ty, jako adresat …
Co czytasz … ?